Pomiędzy słowami Ania

Niezwykle ciężko jest zlokalizować współrzędne tego uśmiechu.
Rozedrganie panujące wszędzie nie powinno pozwolić na to, jesienne nostalgie pogniecione w żółtość liści, chłodne autobusy i na wpół wymieszane zielone herbaty wypijane duszkiem nad krzywą ciszy.
Można się staczać myślowo, drążąc spojrzeniem wszystkie twarze, rozkładać je sobie na czynniki pierwsze, drugie i ostatnie, a na końcu właśnie układać liery w zdania, zdania w szepty, a szepty w krzyki. I krzyczeć gdzieś w przestrzeń. Na płaszczyźnie współbycia.
Jesteśmy tylko sumą oddechów.



Gdzieś pomiędzy tym wszystkim, stojąc na swoim kawałku pomarańczy, głęboko zaciągam się niebem.