Są ochoty. I potrzeby.
Rzucasz wszystko… Ale absolutnie w s z y s t k o.
Pakujesz wodę, parę gaci, buty w wysłużony plecak i wypierdalasz smakować wszystkiego co w danej chwili po pierwsze nie będzie Cię wkurwiać soczyście, po drugie będzie sprawiać że życie nabierze tego polotu, który zniknął gdzieś parę lat temu. Tego co najpierw był, a potem w tajemniczych okolicznościach pierdolnął na łeb na szyję popełniając samobójstwo we własnym dziwacznym zakresie nie bardzo wiedząc po co. Brakuje mi ludzi. Kilku przecinków. I papierosów.
Nawet jeśli sporo czasu spędzam ostatnio nad poszukiwaniem zgubionego sensu to jednak…
Na zdjęciach Ewa.