Brzegiem niebieskiej filiżanki, pogwizdując i patrząc w kosmos.
Ten rozrywający ból w płucach i palące gardło doprowadzają mnie do szału. Szał jest subtelny, bo nie mam za duzo siły, żeby ten szał uprawiać intensywniej niż bym chciał. To cudowne uczucie przeziębiać się co tydzień, z bólu głowy nie widzieć na oczy i dotykając skóry na przedramieniu dochodzić do wniosku, że chyba się rozpadam i leżę fragmentowo w dywanie szukając nogi i ręki. (Młynku kawowy..)
Śniły mi się włosy Damiana, tego dwulatka Katarzyny, który po wejściu do mojego mieszkania bawi się telewizorem i wszystkimi niepochodnymi, ułożonymi chociażby w rządek małych kolorowych świec.