Portret Rodzinny

Z migawek sennych. Napuchnięte nadgarstki, chaotyczne krzyki, urywany oddech.
Luty. Nadejdź.
Niech jasność zstąpi na ręce moje, niech wiatr co ociera się o szybę – rzucasz słowem. Podłoga cierpi, szklanka mleka, poprostość.
Palę, wyższość odczuwam w żyłach, na myśl o dzisiejszym dniu. Dam radę, mówisz.

/Miękkoogniskowy jestem.