Zimne poranki wprawiają mnie w stany zawieszeń.
Kiedy to lezę na przystanek z zamarźniętymi gilami w nosie i zastanawiam się, przy którym zakręcie nie wyrobię na lodzie i pęknie mi kawałek kręgosłupa.
Oczy na zapałki, w autobusie stoję przymarźnięty do podłogi i w milczeniu patrzę na innych przymarźniętych.
/Zgubiłem najważniejszejsze notatki, z niektórych nie mogę się rozczytać i poprawiając zdjęcia, przygryzam wargę z wkurwienia.