Wstyd się przyznać, że mieszkając w Gdyni, lekką ręką (nogą i korpusem) ponad dziesięć lat i w zasadzie mając rzut beretem lub pokrewnymi do Karlskrony, wybrałem się tam dopiero we wrześniu tego roku. Rzut beretem, bo w zasadzie sadzasz cztery litery na promie wieczorem, idziesz spać w przyzwoitej kajucie, o szóstej rano budzi Cię z głośników zaspany głos jakiejś kobieciny, która próbuje śpiewać „Aj em sejling” (co prawda podejrzewam, że nie jest to występ na żywo ;)) i jesteś na miejscu. Zatem tak właśnie było… Spakowałem plecak, jakieś żarcie, wodę, aparat, wsiadłem na rower (gdyż taka opcja była możliwa) i w drogę na prom. Miała być dużo większa ekipa, jednakże większość ludzi zasłaniała się bólami kręgosłupów, finansami, brakiem czasu i wszystkimi możliwymi i niemożliwymi rzeczami, które wyjazd ten im uniemożliwiły – więc na froncie tylko dwa wysłużone rowery, jeden aparat i cień niewyspanego Piotrowskiego. O współtowarzyszu wyprawy, którego kondycja fizyczna była dużo poniżej przeciętnej, niż raczył wspomnieć nawet nie będę pisał ;)
Kiedy jesteś w Szwecji:
-Staraj się nie palić papierosów, siedząc na schodkach czyjegoś sklepu (nawet jeśli schodki to takie trochę landary szerokie i wysokie na 20 metrów), bo po chwili wylezie Grube Szwedzkie Babsko i pod pretekstem pozamiatania będzie Cię szturchać tą miotłą, żebyś sobie z tym papierosem polazł gdzieś indziej, bo jej w sklepie śmierdzi (tak myślę, że o to chodziło, bo Grube Szwedzkie Babsko nie raczyło używać języka angielskiego, tylko mamrotało coś przygryzając wargi).
-Jedyną słuszną i sprawdzoną w podróży opcją kawową w plenerze jest ZAWSZE kawa z McDonalds, nawet jeśli PseudoSzwed Ciapatego Pochodzenia zza lady nie bardzo wie, czym jest „spoon” kiedy prosisz go o podanie łyżeczki, bo w stojaczku się skończyły…
-Jeśli już naprawdę włączy Ci się podróżnicza loża szyderców (spontanicznie zupełnie, siedząc na ławce, popijając kawę i mówiąc nawet bez cienia złośliwości, a raczej z pobudek fotograficznych „Patrz stary! Jaka dziwna twarz! f o t o g r a f o w a ł b y m „) powstrzymaj się od głośnych komentarzy, wszak możesz własnie mówić o dziwnej twarzy pochodzenia polskiego, która doskonale zrozumie Twoje mamrotanie i nie omieszka Cię o tym poinformować swoją śliczniutką torebunią ze ślicznymi zameczkami, które zostawiają imponujące ślady WSZĘDZIE, na twarzy też…
-Dużą kupę można zrobić tylko na głównym rynku, w budce na przeciwko Informacji Turystycznej za całe 8 koron szwedzkich i po ciemku, więc dobrze jest mieć ze sobą telefon ze ściągniętą latarkową aplikacją, papier toaletowy też warto mieć przy sobie ;)
Szczerze mówiąc, nie wiem czy dobrym pomysłem była podróż do Szwecji tuż po wojażach po norweskich fiordach. Cały czas w pamięci siedział norweski Geiranger, Droga Trolli, upolowana zorza polarna i mnóstwo tak fotogenicznych wyłowionych kadrów, że szwedzka Karlskrona ze swoimi kolorowymi domkami i kilkoma skałami wciśniętymi w morze jawiła się trochę jako żałośnie uboga siostra skandynawska… taka z nieprawego łoża, po porodzie kleszczowym i z powybijanymi jedynkami. Co prawda poranne widoki z pokładu na Gdynię tak mi pozytywnie ciśnienie podnosiły…
Chciałbym powtórzyć wyprawę. Bez świeżego wspomnienia w głowie, że dzień wcześniej wróciłem z Norwegii… Bo Karlskrona na pewno ma bardzo dużo do zaoferowania. Po prostu zupełnie inaczej tym razem patrzyłem…
Odwiedzając Karlskronę będę miała na uwadze Twoje informacje o robieniu kupy (dużej?) w tym mieście. Myślę, że całkiem przydatne ;)
Brzydka Szwecja ;)
uwielbiam Twoje wstepne teksty o fotach ; – )
Czasami coś mi się uda skrobnąć ;)
Rysiu drogi długo żeś kazał czekać na ten materiał ale warto było :) Chcę jeszczeeeeeee….
Szwecji już nie budziet. Ale Norge niedługooooo ;)
Forvente!
Vente og vil få deg data !!! ;)
Vi ser Rysiu!!!! :D